tablice

tablice

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Zambia - część XVI: Pielgrzymka do Balmoral.

Sobota.
Wstajemy z Pat wcześnie rano. Jędrzej jeszcze pochrapuje. Ogarniamy się, ładujemy do toreb wodę i coś do przegryzienia. Chusta na głowę, ciemne okulary na nos i... w drogę!
Ruszamy do kościoła przy parafii pw. Świętej Rodziny w Lindzie.

Przed wejściem do świątyni czeka już grupa dziewcząt.
Pojawia się Bambo z plecakiem, w kapeluszu z rondem, w którym wygląda trochę jak Krokodyl Dundee.
Wszyscy już są. Wyruszamy na pieszą pielgrzymkę.

Nic dziwnego, prawda? W Polsce pielgrzymki to żadna nowość, organizowane są od lat w wielu parafiach. W różnych intencjach, o różnej długości, do różnych sanktuariów.

Tu to co innego.
Idziemy na pierwszą pieszą pielgrzymkę z Lindy.
U nas piesza wędrówka to rezygnacja z codziennych wygód - porzucenie samochodu, czy komunikacji miejskiej i pokonanie trasy siłą własnych nóg.
Tutaj wszyscy chodzą pieszo.
Dzieci chodzą do szkoły (nierzadko kilka lub nawet kilkanaście kilometrów).
Dorośli chodzą do miasta (jw.).
Chodzi się do lekarza, na targ, po wodę.
No, po prostu chodzi się wszędzie i po wszystko.

Jak więc wytłumaczyć tym ludziom sens pielgrzymowania?
Po co kolejny dzień poświęcić na chodzenie? Czym właściwie różni się taka pielgrzymka od zwykłego wędrowania?

Pielgrzymujemy w jakiejś intencji. Dlaczego w naszej grupie są same dziewczyny? (no, z wyjątkiem Bambo)
Bo dziś pielgrzymujemy w intencji znalezienia dobrego męża.

- Cieszę się, że idzie tyle ochotniczek - mówi o. Jacek - dwadzieścia dwie dusze. Wiecie, trudno w Lindzie o ludzi, którzy mieliby w życiu jakiś cel. Jakikolwiek. Nie chodzi tu nawet o jakiś głębszy cel, powiedzmy duchowy, ale choćby o to, by robić coś konkretnie, do czegoś dążyć. Samo to, że dziewczyny wybrały się dziś do Balmoral oznacza, że na czymś w życiu im zależy.

W Balmoral, oddalonym od Lindy o kilkanaście kilometrów, nie ma żadnego sanktuarium - jest tylko mała kaplica. Sama osada powstała przy dużym zakładzie weterynaryjnym - pracuje tam sporo osób. Nie mają księdza na stałe, ale kapłani z okolicznych parafii przyjeżdżają tu na zmianę w każdą niedzielę, by odprawić Mszę.

Tak więc dziewczyny pielgrzymują dziś w intencji znalezienia dobrego męża. 
Pat - w intencji znalezienia dobrej pracy po powrocie do Polski.
Ja - no cóż, ja po prostu idę.

Przechodzimy całym stadkiem przez Lindę. Tubylcy patrzą na nas dziwnie, nie wiedząc o co chodzi. Nigdy jeszcze nie widzieli pielgrzymki na oczy.
Bambo maszeruje na przedzie zatrzymując się co jakiś czas, by zrobić zdjęcie grupie.
Dziewczyny wędrują dzielnie, śpiewając pieśni maryjne - niektóre po angielsku, inne w nyanja.

Wychodzimy z wioski. Zaczynają się niewielkie wzgórza, z wysuszonymi krzaczkami i kępkami traw, a pomiędzy nimi puste pola po kukurydzy.
Słońce pali niemiłosiernie.

Na szczycie jednego ze wzgórz stoi samotna chatka z gliny. Wychodzi z niej starsza kobieta z chustą na głowie i patrzy w naszą stronę. Macha z daleka, śląc pozdrowienia w nyanja. Śledzi nas przez chwilę wzrokiem, po czym wkłada sobie wielki snop słomy na głowę (prawie większy niż ona sama) i rusza w przeciwnym kierunku.
Karawana idzie dalej.

Po wejściu na kolejne wzniesienie dziewczyny zarządzają postój. Wyglądają na wyczerpane podróżą. Idziemy już półtorej godziny.
Jedne siadają na kamlotach przy ścieżce, inne szukają choć skrawka cienia do odpoczynku.
Pat i ja również przysiadamy, choć nie czujemy się jakoś wybitnie zmęczone.

- Jak to możliwe, że one już padają, skoro są przyzwyczajone do takiej pogody i ciągłego chodzenia? - pytam Bambo.
- Co się dziwisz? - odpowiada - Zobacz jak Wy jesteście odżywione, a jak one. To, że nie są chude nie znaczy wcale, że jedzą właściwie. Wy jadacie mięso, warzywa, owoce, a one nshimę. Ta papka może i jest bogata w węglowodany, ale to wszystko.

Po kilku chwilach ruszamy w dalszą drogę. Znajdujemy z o. Jackiem kolejny temat do rozmowy - oboje byliśmy na Camino.
- W drodze, w jednym z kościołów - opowiada - przywitałem się z miejscowym księdzem po hiszpańsku. W tym języku umiem powiedzieć dokładnie kilka słów, a ten od razu zapalił się, że odprawię tutejszym Mszę Świętą. Zostawił mnie, a sam od razu pojechał do innej kaplicy.
- I co zrobiłeś?
- Jak to co? Odprawiłem. Wyszedłem do ludzi, na środek kościoła i powiedziałem po angielsku jaka jest sytuacja. Kilku młodych przetłumaczyło całej reszcie na hiszpański. Mieli Mszę po angielsku i tyle.

Dziewczyny zamilkły. Ustały pieśni. Chyba są zmęczone.
- Na pielgrzymce do Częstochowy nazywamy to "chwilą dla brata i siostry" - mówię - nie ma śpiewów, ani modlitw. Można najnormalniej w świecie pogadać.
- Nie, niech lepiej nie gadają - stwierdza Bambo - ci ludzie cały czas albo mówią, albo śpiewają. Mają tutaj problem z ciszą. Niech więc idą w ciszy. Może chociaż wtedy z Panem Bogiem porozmawiają.

Docieramy w końcu do Balmoral.  
Odpoczywamy w salce przy kościele, która służy za klasę szkolną. W końcu siadamy w cieniu - jesteśmy tak zmęczone, że żadna się nie odzywa. Zmęczone, ale szczęśliwe.
Wchodzimy do kościoła na modlitwę i różaniec w nyanja.
Jedna z dziewczyn czyta na głos fragment z Księgi Przysłów wybrany na tę okoliczność przez Bambo - ten o dobrej żonie.("Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa...")

O. Jacek wygłasza lekcję w języku angielskim - z grubsza chodzi o to (nawiązuje do tekstu), że jeśli chcesz znaleźć dobrego męża, musisz być najpierw potencjalną dobrą żoną. Innymi słowy: zacznij wymagać od siebie.

Chłopaki z parafii były zazdrosne o pomysł dziewczyn, więc Bambo zorganizował im też pielgrzymkę. Tydzień później. W jakiej intencji? Oczywiście o znalezienie dobrej żony.
- To nie mogli sobie pójść razem na tę pielgrzymkę i by się poznajdywali? - pytała Pat.
- Nie. Dla chłopaków znalazłem inne czytanie - jak być dobrym mężem. Jakbym i jedno i drugie powiedział przy wszystkich razem, to by nie zadziałało jak trzeba.
Amen.
Lump




Idziemy.



Znowu idziemy...



Idziemy znów.



Zarządzamy postój.



Catholic Women Organisation w akcji.



U kresu wędrówki.



Modlitwa w Ciszy.



Klasa lekcyjna w Balmoral.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz