tablice

tablice

środa, 17 lutego 2016

Zambia - część XII: Siłaczki.

Wczesne popołudnie. Neri Clinic. Pokój zabiegowy.
Siedzimy we trzy - s. Barbra, Harriet i ja.
Chwilowy brak pacjentów.
Harriet z przejęciem opowiada o nowej (tutaj nowej) metodzie antykoncepcji - prezerwatywie dla kobiet (female condom).

- Chodzi o to - tłumaczy nam - że wygląda prawie jak zwykły kondom. Wprowadza się go palcem do wnętrza pochwy, w ciągu dnia. Dzięki temu wieczorem, w czasie stosunku, ma on temperaturę ciała i jest niewyczuwalny.
- I to zdaje egzamin? - dopytuje s. Barbra.
- Oczywiście! Facet nie zorientuje się nawet, że go masz. Florence nam wszystkim opowiadała. Jest specjalistką w tej kwestii.

Harriet wciska mi ulotkę z obrazkową instrukcją aplikacji tego przełomowego wynalazku, po czym żegnając się wychodzi.

Zostajemy same z s. Barbrą na popołudniowym dyżurze. Wszystkie drzwi i okna w klinice otwarte są na oścież. Ciepły wiatr hula po pokojach. Kończy się zambijska zima i z każdym dniem upał zaczyna nam doskwierać coraz bardziej.

Po południu prawie nie ma pacjentów. Nie ma też felczera, z którym przyjmuję chorych z rana. Siedzimy z s. Barbrą na "emergency". Czekamy na nagłe przypadki - ludzi, którzy wymagają natychmiastowej pomocy.

Dziś jest nadzwyczaj spokojnie. Usadowiłyśmy się w poczekalni na zielonych, plastikowych taboretach i czekamy.
Zżera mnie ciekawość. W końcu nie wytrzymuję i pytam:

- Siostro, tak sobie myślę o tych damskich kondomach. W sumie... o co w nich chodzi? W czym są lepsze od zwykłych, męskich? Skoro ktoś sprzedaje taki produkt, to znaczy, że musi on być albo tańszy, albo skuteczniejszy, albo wygodniejszy, albo... no nie wiem w czym jeszcze lepszy.

S. Barbra przygląda mi się uważnie przez chwilę. Myśli. W końcu uśmiecha się dobrotliwie.

- Widzisz - zaczyna - w naszej kulturze istnieją problemy, o których w Europie nie macie pojęcia. Przewagą prezerwatyw damskich jest to, że kobieta zakłada je sama, a facet nawet o tym nie wie.
- Chyba... nie do końca rozumiem. Przecież przy tak wysokim odsetku zarażonych HIV [nawet ok.16% populacji!] faceci też wolą wiedzieć, że są zabezpieczeni.
- U nas wielu mężczyzn uważa, że kondomy odbierają im męskość. To wstyd dla nich zabezpieczać się w ten sposób.
Mało tego - zmuszają oni swoje żony do seksu bez zabezpieczenia. Dlatego damski kondom został stworzony dla ochrony kobiet przed takimi typami.
Tu, w Zambii na porządku dziennym jest sytuacja, gdy mąż gwałci swoją żonę. To norma.
W Europie możecie powiedzieć: "Kochanie, boli mnie dziś głowa" i macie spokój.
Tu - jeśli żona odmówi mężowi - zostaje przez niego zgwałcona, a najczęściej też pobita.
Mało tego - jeśli ktoś na wiosce spyta: "Co ci się stało? Skąd masz te siniaki?", a kobieta przyzna się, że nie chciała spać z mężem - zostaje wyśmiana.
Ludzie jej nie współczują. Nawet inne kobiety. 
Nie chciała dać - głupia i tyle.

S. Barbra patrzy przez okno na skąpane w słońcu podwórze. Za płotem stado brązowych krów leniwie podąża w stronę wioski. Jak co dzień, o tej samej porze. Punktualnie co do minuty. Jakby miały wbudowany wewnętrzny zegar.

- Jeszcze do niedawna - zaczyna znowu - mąż, który bił żonę, nie ponosił żadnych konsekwencji. Mógł ją katować do nieprzytomności i nic mu za to nie groziło. W końcu to jego żona. Jego własność, więc może z nią zrobić co zechce. A skoro dostaje lanie, to pewnie sobie czymś zasłużyła.
Kilka lat temu było parę głośnych spraw skatowanych na śmierć żon. Mówili o tym w wiadomościach telewizyjnych. Dopiero wtedy nasz rząd podpisał ustawę o przemocy w rodzinie. 
Pobita żona może zaskarżyć męża i ten trafia wtedy do aresztu na kilka dni, ale mało która się na to odważy.
Musisz wiedzieć, że w naszej kulturze kobieta jest niczym.
Mąż wykupuje ją od rodziny i robi z nią, co mu się żywnie podoba.
Ma mu prać, sprzątać, gotować i rodzić dzieci. On - nie musi nic, a może wszystko.

Stado brązowych krów zniknęło gdzieś za pobliskim pagórkiem. Z oddali słychać jeszcze dzwonki uwieszone na wychudzonych szyjach zwierząt.

- Na szczęście - kontynuuje - tutejsze kobiety zaczynają się powoli budzić. Chodzą do szkół, pracują. Jesteśmy jeszcze na początku drogi, ale być może za jakieś kilkanaście lat dogonimy w tym względzie Europę.

Tak sobie myślę, że chyba lepiej, żeby pod pewnymi względami Afrykanki nie doganiały Europejek, ale zachowuję to dla siebie.

- Tu i tak jest dość dobrze - dopowiada siostra - u nas już nie praktykuje się obrzezania kobiet, ale kilka lat temu byłam w Kenii. Wyobraź sobie, że tam dziewczynkom wycina się wargi sromowe i łechtaczkę, a zostawia samo wejście do pochwy. Dlaczego, pytasz? Kobieta nie ma prawa odczuwać przyjemności ze współżycia. Ona jest od rodzenia dzieci. Tylko mężczyzna może czerpać przyjemność z seksu. To on tu jest panem.


Siedzimy z o.Jackiem przy wieczornym cydrze, w ogródku Amigo's Hotel.

- Gdy pracowałem w Botswanie - zaczyna ojciec - było tam wiele samotnych kobiet. Miały po dwadzieścia kilka lat, dzieci i powtarzały jak mantrę: "żadnych więcej mężczyzn w moim życiu".
Każda z nich była już czyjąś żoną. Od współmałżonka doświadczały przemocy, gwałtów, ciągłych kłótni, poniżania.
Spora część mężczyzn tutaj to alkoholicy. Nie mają pracy, ambicji, perspektyw, pomysłu na życie. Frustrację wyładowują na słabszych - głównie na kobietach. Odkupi sobie od rodziny żonę za 1000 kwacha (ok.500 zł) i uważa za swoją własność.
Facet w Afryce nie musi nic. On tu rządzi. To kobieta rodzi i wychowuje dzieci. Sprząta, pierze, gotuje, nosi baniaki z wodą, często zarabia na utrzymanie sprzedając warzywa lub własne wyroby. Doprowadzona do ostateczności przez męża-pijaka-nieroba-tyrana opuszcza chatę wraz z gromadką dzieci. Samej będzie jej lepiej.

- Spotkałem tam kiedyś osobliwą niewiastę. - wspomina z lekkim uśmiechem na ustach - Miała czwórkę dzieci. Każde z innym facetem. Sypiała z tymi czterema facetami na zmianę - mówiła, że ma czterech mężów. Co dziwniejsze - była katoliczką. Jak to się mówi w Europie? "Wierzącą-praktykującą".
Pytam ją pewnego razu: "Po co ci czterech mężczyzn?" - "Bo widzisz ojcze - odparła - kiedy jeden nie ma pracy i nie ma za co mnie utrzymać, idę do drugiego. Kiedy ten nie ma mi nic do zaoferowania, zwracam się do trzeciego. Albo czwartego." 

Prosta ekonomia.

- Pracowałem kiedyś w Nigerii. - opowiada dalej - Wyobraźcie sobie, że w tym kraju jakieś 90% kobiet było niepiśmiennych.
Przybyłem na nową parafię. Nie znałem tam nikogo, o nikim nic nie wiedziałem.
Rano zostawiłem mojej gospodyni (Nigeryjce) karteczkę na stole. Z listą zakupów - co ma kupić na targu. Sam poszedłem załatwiać sprawy w mieście. Wróciłem wieczorem. W drzwiach stoi oburzona gospodyni.
"Ojcze - mówi - nigdy więcej nie rób takich głupot!"
Czułem się zbity z tropu. O co jej chodzi?
"Jeśli chcesz, żebym coś kupiła, musisz mi o tym powiedzieć."
"Przecież napisałem ci wyraźnie" - tłumaczę się. 
"Ojcze, co mi po tej kartce, skoro nie umiem czytać?".
Na to nie wpadłem.

Odchyla głowę w tył, bierze łyk Hunter's dry, po czym kontynuuje:
- Kiedy zgłaszali się do mnie narzeczeni, żeby wziąć ślub, musieli podpisać się w księdze parafialnej. Gdy przychodziła kolej na podpis kobiety, zazwyczaj nie wiedziała ona co ma robić - często było tak, że nigdy wcześniej nie miała w ręku długopisu czy pióra.
Większość kandydatek na żonę stawała nad księgą i ukradkiem zerkała na wnętrze lewej dłoni, którą niby to zasłaniała się od ciekawskich oczu. Tam napisaną miała ściągę - własne imię i nazwisko, które przepisywała na dokument. Jak dziecko na sprawdzianie szkolnym. 
Wstydziły się, że nie umieją pisać. Myślały, że może tego nie zauważę.  


Od rozmowy z s.Barbrą inaczej patrzę na tutejsze kobiety. 
Widzę ich nieprzeniknione twarze. Wydatne, pełne usta, wielkie oczy, szerokie nosy. Jedno dziecko trzymają w chuście, na plecach. Drugie prowadzą za lewą rękę, prawą przytrzymują kosz owoców lub wiadro z wodą na głowie.

Cierpią zamknięte w swoich domach, po cichu, w ciemności. Rano wstają, by z podniesioną głową ruszyć w świat.
Idą po wodę do pompy. Po jedzenie na rynek. Wystawić stragan z papają na ulicy. Wyprać ubrania nad rzekę. Na wspólne podwórze ugotować nschimę.

Siłaczki. Każda jedna.

Lump



   Codzienny transport wody do domu...



... i zakupów.



 Dzień badania maluchów w Neri Clinic.



Chór kobiecy na Mszy Świętej.