tablice

tablice

środa, 19 kwietnia 2017

Zambia - część XVIII: Botswana.

Drugiego dnia naszego urlopu w Livingstone wybieramy się z księdzem Hubertem, Patrykiem i Krzysiem do Botswany. Cała trójka, tak samo jak my, przebywa gościnnie u Werbistów.

Ksiądz Hubert jest osiemdziesięcioletnim emerytem, ale ani wiek, ani określenie "emeryt" zasadniczo do niego nie pasują. Właśnie spełnia swoje marzenie o posłudze kapłańskiej  w Afryce - jest tu od 3 miesięcy.
Pomimo swoich osiemdziesięciu lat nie siedzi w fotelu na przytulnej plebanii i nie ogląda seriali. Działa. I to działa dość prężnie jak na swój wiek.
Dwa lata temu udał się sam na pielgrzymkę rowerową z Polski do Santiago de Compostela. Czyli przejechał jakieś trzy tysiące kilometrów.
Ale to nic, bo w przyszłym roku wybiera się rowerem do Medjugorie.

Patryk i Krzysiek to klerycy z seminarium, gdzieś ze Śląska. Są po drugim roku studiów i przyjechali tu na dwa miesiące na praktyki wakacyjne. Byli wolontariuszami w parafii w okolicach Kabwe i w Lusace. Do Livingstone przyjechali wczoraj wieczorem i rozgościli się, tak jak my, w domku Werbistów. 
Co więcej rozgościli się też w naszej lodówce, zostawiając w niej kubek musu czekoladowego, co oczywiście nie uszło uwadze mojej i Pat. Walczymy dzielnie same z sobą, by im go nie wyjeść.

- Botswana gospodarczo różni się od reszty Afryki - opowiada Bambo, prowadząc Srebrną Strzałę - w ostatnich latach notuje najwyższy wzrost PKB na osobę na świecie. To głównie zasługa Seretsy Khamy i kopalni diamentów.

Seretse Khama był pierwszym prezydentem Botswany, która niepodległość otrzymała w 1966 roku z rąk Brytyjczyków.
Prezydenci nowo wyzwolonych państw afrykańskich wyrzucali z kraju byłych przedstawicieli administracji brytyjskiej i w zasadzie większość zamieszkujących tam Białych.
Jednak Seretse, który nie tylko studiował w Anglii, ale pojął też za żonę białą kobietę (czym wywołał skandal obyczajowy) wiedział, że samo posiadanie złóż nie wystarczy.
Sprowadził do Botswany białych inżynierów, którzy opracowali system wydobycia diamentów.
Obecnie Botswana jest największym producentem i eksporterem diamentów na świecie.
Kraj jako jeden z nielicznych na tym kontynencie uniknął krwawych rewolucji i przewrotów.

U brzegu Zambezi czekamy na łódź przewozową. Podchodzi do nas czarny handlarz pamiątkami i zagaduje.

- Dzień dobry, dzień dobry, siostro! Skąd jesteście? Cooo... z Polski? A znacie Marias Pudinas?

Patrzę tępo na Patryka. Marias Pudinas? Marias Pudinas... Marias...

- Mariusz Pudzianowski? - pytam w końcu.
- A, tak, tak! Marius Pudanski, tak, tak! Najsilniejszy człowiek na świecie. Był tu, był u mnie! Kilka lat temu, z grupą strongmanów, tak... z całą grupą, ale on był z nich wszystkich najsilniejszy!
O, tak... najsilniejszy. Chwycił mnie o tak [tu prezentuje zaciśnięte wokół ciała ramiona] i... raz, dwa, trzy... podniósł do góry... o tak! I trzymał, trzymał w górze! Mam nawet zdjęcie, ale akurat nie wziąłem z domu. Podpisał mi się na ramieniu, o tutaj [wskazuje palcem, ale po podpisie sprzed kilku lat nie ma już śladu]. Taak... Marius Pudanski. A Ty jak masz na imię?
- Agnes.
- Agnes! Moja żona jest Agnes! Masz imię jak moja żona.

Tak, zapewne jak żona każdego gościa, który będzie mi chciał wcisnąć pamiątki.

- Agnes i Patryk, będę tu stał po południu, gdy wrócicie z Botswany. Będę stał i czekał z pamiątkami, pamiętajcie o mnie!

W końcu do brzegu podpływa łódka firmy Kalahari, która organizuje transport na safari. Wchodzimy ostrożnie na jej pokład.
-Agnes, Agnes jak moja żona! - krzyczy z lądu handlarz, gdy odpływamy kilka metrów - Miłego dnia, widzimy się po południu!

Nie wątpię.

Znajdujemy się w połowie drogi między dwoma brzegami Zambezi. Otacza nas brudnawa woda, w oddali widać ląd. A właściwie cztery różne lądy.
W miejscu, w którym jesteśmy przebiega granica między czterema państwami. Przed sobą widzimy Botswanę, zostawiając daleko z tyłu Zambię. Płynąc w prawo dotarlibyśmy do Namibii, w lewo - do Zimbabwe.

Safari składa się z dwóch etapów. 
Podczas pierwszego płynie się łodzią po Zambezi, oglądając zwierzęta na wysepkach.
Podczas drugiego wsiada się do jeepa i wjeżdża na teren Parku Narodowego Chobe. 
Towarzyszący nam przewodnik opowiada o życiu dzikich zwierząt. Jednak ciekawsze od opisów będą w tym miejscu zdjęcia.

Lump



Witamy w Botswanie.



Skarby Zambezi.



Amatorów słoniny nie brakuje.



Cwaniak tylko udaje, że śpi.



Beware of hippos.



Czeka na podwózkę.



Słonie nie szukają drogi. One idą przed siebie. Jak czołgi.



Świat z pokładu jeepa.



Słoni kupa.



Melman?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz